Wiesia i Mateusz to bliska mi para, dlatego gdy poprosili mnie, abym przygotowała reportaż z ich ślubu, niesamowicie się ucieszyłam. Po pierwsze dlatego, że znamy się od wielu lat, a po drugie, ich przyjęcie weselne miało być (i było) absolutnie wyjątkowe – to było prawdziwe góralskie wesele w Dworze Kukuczka w Koniakowie.

Wesele ludowe w Koniakowie = niezapomniane wspomnienia

Moja Para pochodzi z Koniakowa – niewielkiej wioski położonej w Beskidzie Śląskim niedaleko granicy ze Słowacją i Czechami. Od zawsze są niesamowicie dumni i szczęśliwi ze swojego pochodzenia. Poza nimi nie znam nikogo, kto tak bardzo ukochałaby swoją „małą ojczyznę” i piszę to ze szczerym podziwem. Dlatego w ich wypadku żadna inna opcja nie wchodziła w grę – ludowe wesele i ślub w Beskidzie Śląskim.

Sfotografowałam już sporo reportaży ślubnych dla Moich Par (część z nich możecie podziwiać w dziale Historia), a jednak ten był dla mnie szczególnym wyzwaniem: opowiada on nie tylko o pięknej miłości dwojga wspaniałych ludzi, ale też o ich ogromnym respekcie dla beskidzkich tradycji. Ten szacunek odnajdziecie w każdym kadrze dzięki wielu różnym elementom, które złożyły się na niepowtarzalną całość. A to tradycyjny ubiór gości (sukienki w stylu góralskim, koniakowskie koronki, ludowe męskie stroje), a to lokalne przyśpiewki weselne i zwyczaje przekazywane z dziada pradziada, aż wreszcie atmosfera wielkiego, radosnego święta, w którym bierze udział cała okolica.

Dla mnie jako fotografa ślubnego wielkim przeżyciem było również wyjątkowe błogosławieństwo rodziców, podczas którego grała i śpiewała kapela ludowa wsparta donośnym i melodyjnym głosem weselników tłumnie zgromadzonych w rodzinnym domu Pani Młodej. To jedna z tych niepowtarzalnych chwil, które pozostaną ze mną na zawsze.

Mimo wszystko był to jednak dopiero przedsmak wielkich emocji, jakie towarzyszyły przysiędze małżeńskiej złożonej w zdobionym drewnem, ludowym kościele i oczywiście eksplozji energii w czasie góralskiego wesela do białego rana.

Ślub w Koniakowie, czyli wspaniała ceremonia i wesele na ludowo

Przed parafialnym kościołem Parę Młodą przywitała ludowa kapela. Ceremonia zaślubin odbyła się w otoczeniu życzliwych najbliższych, którzy nie ukrywali wzruszenia i radości w tej wyjątkowej chwili.

Zabawę weselną zorganizowano w koniakowskim Dworze Kukuczka położonym w bardzo malowniczym miejscu. Chociaż okolica jest cicha, spokojna i sielska w pełnym tego słowa znaczeniu, Dwór jest miejscem wręcz skrojonym pod szalone wesele w Koniakowie (o czym za chwilę). Sala balowa jest estetyczna, wykończona z wyraźną dbałością o zdobienia i detale podkreślający jej lokalny charakter. Jednym słowem: sala weselna w górach to ten rodzaj miejsca, który powinien mieć „to coś”. I Dwór Kukuczka „to coś” ma.

A za oknem? Pasące się nieopodal owce, dym spokojnie unoszący się z kominów w pobliskich domach, zarys polskich i słowackich Tatr na horyzoncie… Ale niech Was to nie wprowadzi w błąd! To nie koncert muzyki klasycznej ani wieczorek poetycki, tylko prawdziwe, góralskie wesele! Przenieśmy się zatem na parkiet…

Góralska sesja plenerowa na łonie natury

Cieszę się, że dzięki Wiesi i Mateuszowi miałam okazję poznać najpiękniejsze lokalne tradycje i zakątki Beskidzkiej Trójwsi. W czasie sesji plenerowej po niezapomnianym góralskim weselu w Dworze Kukuczka Moja Para zabrała mnie na sentymentalną wycieczkę po swoich ukochanych, niemal dzikich okolicach, które okazały się wspaniałą oazą ciszy i spokoju (no może poza okazjonalną przechadzką niedźwiedzia lub jelenia, których na szczęście nie spotkaliśmy).

Co oczywiste, w góralskiej sesji plenerowej tłem dla mojej zjawiskowej Pary Młodej jest beskidzka przyroda w całej swojej pięknej okazałości – to jeden z licznych plusów wesela w górach. Mimo wszystko czekała mnie tu jeszcze jedna niezapomniana fotograficzna przygoda – ponieważ Pan Młody jest zapalonym piłkarzem, w sesji plenerowej nie mogło zabraknąć… sportowej murawy. I tak Pan Młody poćwiczył rzuty karne, a ja fotoreportaż sportowy.

Kiedy słońce chyliło się ku zachodowi, wybraliśmy się na popularną Górę Ochodzitą. Góra ta nie tylko jest doskonałym punktem obserwacji przepięknej, zielonej panoramy Beskidu Śląskiego, ale – co jeszcze ważniejsze – okazała się wdzięcznym miejscem do fotografowania Mojej Pary. W końcu wszystkim szczęśliwym ludziom do twarzy w pomarańczowo-złotych barwach zachodzącego, wrześniowego słońca.

Zobaczcie też inne kadry o zachodzie słońca z mojego portfolio lub zajrzyjcie na mojego Instagrama:

https://www.instagram.com/p/B-rSZkkjsyn/?utm_source=ig_web_copy_link